17 czerwca, A.D. 1682, Dwudziesty
drugi rok panowania Karla XI Wittelsbacha, Z Bożej łaski króla Szwecji, Gotów i
Wenedów, wielkiego księcia Finlandii, księcia Skanii, Estonii, Inflant,
Karelii, Bremy, Verden, Szczecina, Pomorza, Kaszubów i Wenedów, księcia Rugii,
pana Ingrii, Wismaru, hrabiego-palatyna Renu, księcia Bawarii, Jülich, Kleve i
Bergu.
Od wielu już dni po sztokholmskim pałacu krążyły
niespokojne szepty donoszące o pogarszającej się kondycji najjaśniejszej
małżonki królewskiej Ulryki Eleonory. Z jej sypialni, której nie opuszczała za
namową nadwornego medyka, niczym sznury kupieckich galer wypływały nieprzerwane
potoki służących. Sam monarcha wydał ordynans, by dbać o wszelkie wygody Jaśnie
Pani, opieszałym pokojowym grożąc katowskim pieńkiem i obiecując złote talary
tym, które sumiennie wypełniać będą jego przykazania. Władca rozesłał po całej
ziemi szwedzkiej gońców, aby ci sprowadzili, dobrowolnie lub siłą, najlepszych
doktorów, chcąc zyskać pewność, że wszystko potoczy się bez nieprzewidzianych curiosów.
Przy wszystkich ziemskich przygotowaniach do
powitania na świecie pierwszego męskiego potomka, Carolus nie zaniechał i spraw
duchowych, mając baczenie, iż Opatrzność Boża czuwa nad tymi, którzy oddają się
pod Jej skrzydła. Setki wotywnych świec odlanych z najprzedniejszego pszczelego
wosku płonęły nieustannie w pałacowej kaplicy, a ministrowie wznosili pośród
oparów kadzielnego dymu błagalne modły. Nawet prosty lud czy też chcący wkupić
się w łaski panującego, czy też ze szczerej miłości do rodziny królewskiej,
wypełniał kościoły chóralnymi śpiewami. Cała Szwecja, od samego władcy po
obdartego pastuszka, wydawała się wstrzymywać oddech w oczekiwaniu.
W noc poprzedzającą rozwiązanie, rozpętała się
nawałnica, o której przez kolejne lata, mieszczaństwo opowiadało z trwogą w
oczach. Szeptano o zerwanych dachach, wezbranych potokach
spływających w dół ulic i ludziach ugodzonych przez gromy. Niektóre legendy
opowiadają o czarnopiórych orłach, których ciała odnajdywano poroztrzaskiwane,
mających jakoby być proroctwem nadchodzących wydarzeń. Zabobonne masy już
wówczas szeptały o wojnach i wielkim przelewie krwi, pod których znakiem miało
upłynąć panowanie nowo narodzonego dziedzica korony.
Nie
zdążył jeszcze Miłościwy Pan zakończyć pacierzy na jutrznię, gdy po pałacu
gruchnęła wieść – „Królowa w połogu!”. Kto żyw, przebywał w pałacu Kungliga slottet zerwał się na
nogi i co tchu popędził pod drzwi komnaty, zza których już dochodziły boleści
Jaśnie Pani. Bez zwłoki posłano po medyka, ale, jak dowiodły późniejsze lata,
królewski potomek nie miał w zwyczaju czekać na pomoc i własnymi siłami począł
swój pierwszy w życiu bój, którego stawką był oddech.
Wicher uderzał w okna sypialni z siłą, od której
drżały w nich szyby, a jego świst niósł w sobie echo
przelatujących kul. Odległe gromy, niczym salwa armatnia obwieszczały całemu
światu, że oto za chwile stanie on przed obliczem tego, który zatrzęsie nim w
posadach. Rozbłyski upiornego światła błyskawic nadawały twarzom zgromadzonych w
komnacie trupiej bladości. Jakoby dopełniając całości proroczych okoliczności,
nad wszystkim unosił się ciężki zapach krwi.
Mijały godziny. W końcu rozległy się pierwsze
poranne piania, ledwo słyszalne ponad rykiem szalejącego żywiołu. Monarcha,
którego medyk wyrzucił był niemal siłą z komnaty królowej, krążył pod drzwiami
niczym lew czyhający na swoją ofiarę, na przemian bluźniąc i modląc się o Bożą
opiekę. Nie było tajemnicą, że Carolus, pozbawiony jak dotąd następcy, wiązał z
błogosławionym stanem małżonki wielkie nadzieje i plany. Spędził fortunę na
wszelakiego rodzaju dekokty i cudowne ambrozje, mające uchronić rosnące w łonie
Ulryki Eleonory dziecię, fundował nowe kaplice i kościoły, wszystko po to, by w
końcu doczekać upragnionego pierworodnego.
Kwadrans przed szóstą dębowe skrzydło drzwi do komnaty
uchyliło się, ukazując bladego z wycieńczenia medyka, który oznajmił
Najjaśniejszemu Panu radosną nowinę. Królowa powiła zdrowego syna. Dziecię
przyszło na świat z krwią ściekającą z drobnych piąstek, a na jego pierwsze
kwilenie obecna przy nim służba padła natychmiast na kolana. Spadkobierca Lwa
Północy zagłuszył swoim krzykiem niebiańską kanonadę. Rozesłano umyślnych po
całym Sztokholmie. O siódmej zabiły wszystkie dzwony w mieście, oznajmiając
sennej jeszcze stolicy, a wraz z nią całej Szwecji narodziny jej przyszłego
monarchy. Leve Carolus Rex.